...ale nie wiem dlaczego:P Hehe! Moja historia związana z Ruchem Rycerskim nie ma zbyt odległych korzeni. Jej początki sięgają października 2005roku, kiedy to chojnowskie bractwo odwiedziło naszą szkołę. Wówczas po raz pierwszy od momentu, w którym jako kilkuletnie dziecko natrafiłam na telewizyjny reportaż o jakiejś mediewalnej imprezie, spotkałam się z faktyczną działalnością takiej grupy.
Przypadek sprawił, ze stałam się elementem zamieszania. Dzień przed pokazem dziewczyna ze starszej klasy, mająca odegrać rolę patetycznej królowej, musiała zrezygnować. Pani z biblioteki natchniona naszym fizycznym podobieństwem, zaangażowała moją skromną osobę do wcielenia się w św. Jadwigę, patronkę naszego regionu.
Splot wydarzeń, los, nie wiem, jak to nazwać, sprawił, że miałam okazję oglądać pierwszy w moim życiu pokaz walki z nieco innej perspektywy, niż reszta szkoły. Tym samym rozpoczęła się moja "kariera" w Klubie Miłośników Legnicy i Regionu, działającym przy szkolnej bibliotece. Właśnie ta działalność sprawiła, że wkrótce nadeszła okazja do ponownego spotkania z Bractwem Rycerskim Grodu Chojnów.
Następnego roku w czerwcu odbył się Piknik Piastowski(tworząca się dopiero tradycja miasta) na błoniach legnickiego zamku.. Grupkę kilku uczennic, w tym mnie nauczono dwóch prostych tańców i namówiono na wystąpienie, podczas przerw w pokazie bractwa. Jeden z nich pamiętam do tej pory, jako pierwszy, który opanowałam: Woda, inaczej Spekerina... Potem nadeszły wakacje i chwila oddechu, przed kolejnym istotnym wydarzeniem.
Pod koniec listopada za namową szkolnej koleżanki i jednocześnie członkini chojnowskiego bractwa pojawiłam się na swoim pierwszym treningu.. Była to pierwsza osoba, która rozwiała moje wątpliwości i przełamała strach, pokazując, że bractwo to nie elitarna, zamknięta grupa, ale grono naprawdę wspaniałych, konkretnych ludzi z ogromnym poczuciem humoru i wyobraźnią. Z miejsca ich wszystkich pokochałam:
Prezesa, Łysego, Jezuska, Paulinę, Anię, Moniś, Ariela, Kacpra, Madzię, Olę, Marcela i Sebastiana, który stał się właścicielem pierwszej wyhaftowanej przeze mnie szarfy.
Potem szło już z górki; rosła pasja, wiedza, liczba tańców, przyjaciół, i przygód. Cudowne sielankowe życie, zakreślone zabawą, humorem, wyjazdami, wzruszeniami i ponadczasowością, prawdziwa bajka z happy end'em.
Minęły dwa lata, a pasja pozostała i nadal mam zamiar ją kontynuować. Wiele się nauczyłam w tym czasie i wiele zyskałam. Dziś nie jestem już członkiem chojnowskiego bractwa, ale nadal staram się pomagać w treningach tanecznych i regularnie udzielałam się na bractwowej stonce. Czuję się związana z Grupą Rekonstrukcji Historycznej i od niedawna jestem kandydatem na członka Bractwa Rycerskiego Ziemi Legnickiej(dawniej Ochotniczej Piechoty Najemnej).
|